Spędziłam dziś bardzo miły dzień - po raz pierwszy od wielu miesięcy mam wrażenie, że wszystkie sprawy zmierzają w dobrym kierunku - to fantastyczne uczucie! Poza tym dziś zaszczyciło nas w Poznaniu swoją obecnością dawno nie widziane słońce - już zdążyłam zapomnieć, jak inny (lepszy!) jest świat, kiedy świeci.
Wczesnym popołudniem znalazłam chwilę, żeby podjechać do lokalnej biblioteki i oddać wypożyczone na początku grudnia książki (ekhm, Paniom bibliotekarkom dziękujemy za wyrozumiałość), ale też po to, by zostawić wielgachną torbę wypchaną starymi woluminami z domowego regału.
Nie zdziwiłam się bardzo, kiedy okazało się, że dziś biblioteka pracuje od 13 (w ubiegłym tygodniu byłam około 16, gdy w ten dzień bibliotekę zamknięto o 14.30, hehe), ale całe szczęście do jej otwarcia pozostało tylko kilka minut. Tuż po mnie klamkę pocałował pan w średnim wieku, za minutę pojawiła się pani, potem młody chłopak, chyba student - i zaczęło się synchronizowanie zegarków - na moim do 13 brakowało 2 minuty, podczas gdy u Pani i Pana było odpowiednio 3 i 2 minuty po pierwszej. Czekaliśmy dalej. Było zimno i wiało.
Do kolejki dołączyli: dziewczyna w pasiastej czapce, starsza pani z jedną książką w ręce, młoda, niepozorna kobieta i jeszcze jedna pani. I tak sobie staliśmy, kiedy z pobliskiego kościoła rozległo się bicie dzwonów - po dosłownie jednym bim-bam drzwi - całkiem jak w filmie "Willy Wonka i fabryka czekolady" - otworzyły się na oścież i wpuszczono nas do środka. Czy to nie krzepiące, że w dzień powszedni, o godzinie 13 do małej biblioteki z niezbyt bogatymi zbiorami czeka 8-osobowa kolejka? :)
Ale my tu nie o tym - chciałam pokazać dziś kartkę, którą zrobiłam niedawno dla naszych dobrych znajomych. Niespełna 2 tygodnie temu urodziło im się pierwsze dziecko - malusia córeczka, która ma na imię Iza.
Balon jest trochę trójwymiarowy, przylepiony jest na piankę dystansową, a zembosowane na gorąco literki I, Z i A dyndają luźno, przymocowane tylko na sznureczkach.
Kartkę dołączymy do prosiaczkowego zestawu (bodziak, spodenki, śliniaczek i para butków), którego po prostu nie mogliśmy nie kupić!
I to tyle na dziś!
Asia